Lwia opowieść

Książeczka Król Lew ze “Złotej kolekcji bajek Disney’a” to lwia opowieść pisana ludzkim pazurem. Dziecko dowiaduje się tutaj, że życie polega na byciu lwem. Nawet jeśli nie jesteśmy lwami, to taka jest nasza natura. Prawdziwą naturą człowieka nie jest człowieczeństwo, ale lwio-czeństwo. Afryka jest metaforą naszej głębi.
Król lew wspaniale pokazuje dziecku, że los człowieka będzie trudny. Taki, jaki jest los króla. Ale bycie człowiekiem to noszenie korony czy się tego chce, czy nie. Korona będzie nas wzywała do siebie, będzie kazała nam się nosić. Będzie nas wzywała do stania się prawdziwymi. Do odwagi bycia sobą. A bycie prawdziwym wymaga od nas lwiej odwagi. Stawanie się Prawdziwym naznaczone jest wielkim rozdarciem, z którego wychodzi się z koroną nałożoną przez naszą wewnętrzną ulgę.
Już pierwsza ilustracja w bajce jest dla mnie bardzo mocna w wyrazie. Uwielbiam pokazywać córce, że tak to jest: „dziecko przychodzi na świat i wszyscy przychodzą je powitać”. Pokazujemy wtedy razem z mężem, że żyrafa to ciocia, tygrysy to wujkowie, antylopy dziadkowie. Pamiętam też, jak sama byłam taką żyrafą i pojechałam do szpitala do koleżanki, która urodziła cztery dni wcześniej. Z koleżanką widziałam się pierwszy raz po wielu latach, a teraz z powodu dziecka. Przyjście na świat dziecka, to jak otwarcie tajemniczego świata, z którego wychodzi mały król, którego każdy chce powitać. Wszyscy zaglądają do wózka z noworodkiem chcąc zobaczyć, co w nim tak świeci. Dzieci mają królewski status. Ale nie w znaczeniu ludzkim, tylko egzystencjalnym. Czuć po dziecku, że pochodzi ze złotych światów, bo ma to jeszcze w energii. Jest skromne w ciele, ale wielkie w energii, która zmienia ludzi dookoła. Jeszcze nie potrafi wiązać butów, ale ma w sobie trudną do zdefiniowania moc.
Ładnym, mało religijnym, ale jakże oddanym i pełnym czci do istnienia, jest pierwsze zdanie „Odkąd istnieje świat, wszystkie stworzenia, od mrówki do słonia, mają swoje miejsce w wielkim kręgu życia”. To nie jest wprowadzanie dziecka w doktryny katolickie, tylko doktryny Przyrody. Pokazywanie, że jesteśmy jej częścią. Świat po prostu istnieje, a w nim mrówki i słonie. To jest jego początek i koniec. Zaczyna się na mrówce, a kończy na słoniu.
Świat ma pewną Skazę, jak wujek Simby, młodszy brat Mufasy. Jest nienasycony, niezauważony, niespełniony. Nie może zostać królem, ponieważ prawowitym następcą tronu jest nowonarodzony syn Mufasy. Skaza – to imię naszej ciemnej, skrytej, niskiej natury. W ten świat wpisany jest Skaza. Jest Król Lew i jest jego rodzony brat Skaza. To cień, który za nami chodzi zawsze w najpełniejszym słońcu. Często utożsamiamy się z tym cieniem, myśląc, że ten domagający się istnienia kształt, to my sami.
Kolejny wzruszający obraz, to ten, kiedy Mufasa rozmawia ze swoim synem przekazując mu, że „gdy nadejdzie kres mojego panowania, to wszystko będzie twoje. Ta oświetlona słońcem ziemia, to nasze królestwo”.
Wyobrażam tu sobie ojca-króla, który mówi do swojego dziecka, że „ta oświetlona słońcem ziemia to jego królestwo”. Nic więcej nie trzeba wiedzieć na temat świata, jak to, że to „ziemia oświetlona słońcem”. I że to jest nasze królestwo, że na niej jesteśmy. Że zawsze jak jest słońce, to jest królestwo, a każdy w jego promieniach jest królem. Jaki to jest silny przekaz od ojca-króla, który ugruntowuje w swoim dziecku poczucie bezpieczeństwa w świecie, zakotwicza je w pełnym słońcu, daje mu ramy bycia. Każe mu się czuć Istotą, bo istota, to ktoś stąpający po ziemi w świetle słońca, niezależnie od imienia i nazwiska, od rasy, kraju, zawodu czy dochodu. Ojciec przekazuje tu dziecku „już jesteś Istotny, bo jesteś. Tym jesteś najpierw: Istotnością chodzącą po ziemi”. Nie jesteś swoim cieniem: obywatelem, drukarzem, piosenkarzem, koniarzem czy kręgarzem. Myśląc, że jesteś tym skazujesz się na niespełnienie, niezauważenie i nienasycenie. Na wieczne poszukiwanie. Jesteś Skazą, bo nie możesz być królem; i Skazą bo jesteś Skazany na swój cień nie mogący zaznać ulgi w żywym organizmie.
Ale żeby wyrobić w lwim dziecku to poczucie Istotności potrzebne jest spojrzenie Lwiego Ojca i Lwiej Matki. A więc takich rodziców, którzy sami czują się Istotnościami chodzącymi po Ziemi. Takich, których dobrze wiedzą czym jest życie. Simba pyta ojca: „A te miejsca, które skrywa cień?” „To Kraina Cienia. Tam nie sięga już nasza władza. Dlatego pamiętaj, Simbo, że nie wolno ci zapuszczać się w tamte strony” – mówi Mufasa. „Myślałem, że król może robić co chce” – dziwi się Simba. Na to Mufasa „Bycie królem to więcej niż robienie tego, co się chce. Bycie królem to także obowiązek”. Można więc powiedzieć, że lwi rodzic czuje obowiązek wytrwania w świetle, bo w nim jest jego władza. Traci ją, kiedy staje się swoim cieniem. Rodzic, który nie patrzy na życie z perspektywy wewnętrznego króla nie ma takiej władzy, aby przekazać dziecku poczucie bycia Istotnością. W jego spojrzeniu nie ma tego dobrotliwego, pełnego siły i czułości tchnienia, które pozwala dziecku na radosne brykanie po świecie. Dziecko pod okiem rodzica-bez-władzy zaczyna drżeć niepewne świata.
W Krainie Cienia rządzą hieny: Banzai, Szenzi i Ed. Kiedy nie spełniamy obowiązku niezbaczania z drogi oświetlonej słońcem, wkraczamy na ziemię, na których stajemy się pokarmem dla hien i sępów. Kiedy nie czujemy się swoją Istotnością nasza krew, kości i energia staje się pokarmem hien. Hieny nie przychodzą do człowieka. To człowiek przychodzi do hien. To Simba wszedł na zakazane ziemie. To człowiek, który traci swoja istotność (znowu!) Skazuje się na pożarcie tzw. czyścicieli sawanny. Nie są to złe istoty w takim znaczeniu, w jakim lubimy postrzegać negatywne dla nas zjawiska. To jest reakcja przyrody na Rozkład. A kiedy zbaczamy z drogi, nie mamy nad sobą władzy-Siebie, nie czujemy się Istotni, oddajemy władzę wielu przypadkowym ludziom, władzom, sytuacjom, jesteśmy Rozczłonkowani – każdy nasz kawałek należy do kogoś lub czegoś innego – wtedy jesteśmy w Rozkładzie. Nie jesteśmy zespoleni przez rdzenne poczucie Istotności. Dlatego bycie-królem - bycie w swoim poczuciu Istotnością - jest naszym obowiązkiem życiowym, którego niespełnienie grozi śmiercią za życia. Simba schodzi do zakazanej krainy Cienia, w efekcie czego jego ojciec ginie popchnięty ze skały przez swojego brata Skazę. Sam Simba ucieka. Uchodzi z życiem dzięki pomocy guźca Pumby i sukrykatki Timona. Prowadzi życie tylko dzięki temu, że „zapomniał o przeszłości i o tym kim jest”.
Człowiek, który staje się swoim cieniem żyje w zapomnieniu tego, kim jest. Zapomina o swojej królewskiej naturze, świat staje się szary, w każdym kącie skały kryje się hiena. Życie zamiera. Każdy przejaw życia podejmowany przez człowieka, który zapomniał kim jest, zjadany jest przez hieny. Na najwyższej skale siedzi Skaza i panuje nad naszym wnętrzem. Pewnego dnia na wygnaniu Simba spotyka lwicę Nalę, swoją przyjaciółkę z dzieciństwa. Obydwoje są już dorośli. Na początku się nie rozpoznają, bo przecież Simba nie pamięta nawet siebie samego, ale po chwilowej walce, spoglądają sobie w oczy i wiedzą wszystko. Simba chcąc nie chcąc przypomina sobie przeszłość. Tak, jak czasami w nagłym olśnieniu przypominamy sobie o swojej wewnętrznej mocy. Pamiętamy dobrze bycie królem. Wiemy, jak to jest być prawdziwymi-w-słońcu. To uczucie czai się w nas jak lew w mrocznej nocy. Nie mogło zginąć. Każdy z nas ma Timona i Pumbę, którzy dbali o naszego wewnętrznego lwa nawet w czasie najbardziej przytłaczających wydarzeń.
Simba początkowo wypiera się. Mówi Nali chcącej, żeby wrócił na ziemie ojca: „Nie! Nie jestem już królem”. Kiedy lwica odchodzi, Simba udaje się nad wodę, w której odbiciu widzi swojego Ojca. Jego ojciec żyje, ale w nim. Simba stał się własnym ojcem. Jest to bolesny, ale jednocześnie wyzwalający proces, w którym człowiek staje się własnym rodzicem – odzyskuje władzę nad sobą. Na powrót staje się królem. Simba mierzy się z przeszłością, wraca na Ziemie Ojca, na których ustanawia na powrót królewski porządek. Simba nie zabija Skazy od razu. Wygląda jak swój ojciec Mufasa, ale nie jest Nim, jest Simbą, który wyrósł z gniewu i rozpaczy. Jest Simbą mającym wielkie poczucie godności, które ostatecznie każe strącić Skazę ze skały. Jest już siłą władzy-na-sobą, która może podziękować Skazie za panowanie podczas jego nieobecności.
Na koniec widzimy ten sam obraz, co na początku. Simba razem z Nalą stoją na skale, a pawian Rafiki prezentuje zebranym ich potomka. Krąg życia. Bolesny i wyzwalający krąg naszego losu, w którym trudy oferowane przez życie, stają się wyzwolicielami naszej wewnętrznej prawdy. Jesteśmy królami uwikłanymi w los zapomnienia bycia królem. A kiedy zbaczamy z drogi – a zbaczamy zawsze, bo tak jak Simba chcemy pokazać światu, że jesteśmy mężni i że zasłużymy na bycie kim jesteśmy - to trudne doświadczenia mają nam tylko przypomnieć naszą prawdziwą naturę Istotności. Trudne doświadczenia to królewska Służba.
Nie wiem, dla jakiego wieku przeznaczona jest ta bajka. Moja córka ma trzy i pół roku, ja mam trzydzieści pięć lat. Ja wyciągam swoje, córka swoje. Czy widzi w tej historii to samo, co ja? Czy tylko to przeczuwa? Na pewno bierze z tej opowieści swoje ziarna, które pozwolą jej wrócić na właściwą drogę wtedy, gdy zaciekawi ją to, co kryje Cień.